- autor: jac, 2014-07-10 23:15
-
" (O)błędni rycerze (czyt. piłkarze) na Błędnych Skałach"
Niewyspani (bo długo), wymęczeni (przez poziom) po wczorajszym półfinale Mundialu, mieliśmy problem "zwlec" się z łóżek (jak wyglądamy rano - widać na pierwszych zdjęciach w dzisiejszej galerii).
Kiedy już doszliśmy do siebie po śniadaniu, w planie mieliśmy do rozegrania sparing z rocznikiem 2001.
To był nasz pierwszy mecz z przeciwnikiem, wg nowych dla nas przepisów: gra 8+1, na spalone i na boisku od "16" do "16". Nasi "rywale" dali nam fory - grali na dwa kontakty (w większości). Zagraliśmy ambitnie, choć nieco bojaźliwie. Chłopcy z rocznika 2001, przewyższali nas szybkościowo i fizycznie. Ale to akurat jest normalne i na to wpływu nie mieliśmy. Mogliśmy za to decydować o swoim zaangażowaniu, podaniach, dryblingu. Początkowo mieliśmy problem z odbiorem piłki, ale im dalej w mecz, tym poczynaliśmy sobie coraz śmielej. Kilka świetnych akcji, wygrane pojedynki 1x1. Zabrakło trochę strzałów, ale na to nie pozwalali nam obrońcy przez szybkie neutralizowanie naszych okazji. Mecz zakończył się wynikiem 1 - 2 dla starszych Unitów. Bramkę dla nas strzelił Igor Konowalski, po składnej akcji Mikołaj Rabczak - Kamil Kudera. Ten drugi idealnie wyłożył piłkę Igorowi, a Igi dopełnił formalności. Chciałbym tutaj nadmienić, że podanie Mikiego do Kamila a potem Kamila do Igora, było na linii spalonego czyli dokładnie takie, nad którym pracowaliśmy przez większość obozu :) Mecz był mocno przyjacielski, ale nie brakowało walki i starć 1x1. To był dobry sparing.
Po meczu obiad, sjesta i atrakcja dnia: wycieczka na "Błędne Skały"
Wyjazd na wycieczkę dostarczył mnóstwo emocji. Już podczas jazdy autokarem pokonując słynną drogę "stu zakrętów" było ciekawie. Niestety, nie dla wszystkich. Na 45 chłopaków, 22... twardo spało! A do przejechania mieliśmy raptem 40 km. Czyżby zmęczenie materiału? ;)
Same "Błędne Skały" dostarczyły niezapomnianych wrażeń i "pięknych okoliczności przyrody" :) Spacerek zajął niewiele ponad godzinę i wykręciliśmy 4 km. Super przeżycie: przeciskaliśmy się przez wąskie szczeliny (też się zmieściłem!) czasem nie było widać nieba nad nami. Zdjęcia nie oddają emocji, ale widać na nich z czym się dzisiaj zmierzyliśmy :))
Najtwardsi poszli się jeszcze "dojechać" na basen. Wrócili o 22. Od razu do łóżek! Jutro ostatni pełny dzień obozu...