rocznik 2004
3 kolejka,
3 mecze,
3 zwycięstwa!
"3" okazała się dla nas szczęśliwa: w 3 kolejce, w 3 meczach - 3 wygrane! Szczęście również uśmiechnęło się do wszystkich uczestników rozgrywek, tego dnia dopisała pogoda i bez dodatkowych "atrakcji" mogliśmy rozegrać swoje mecze.
Osłabieni brakiem dwóch zawodników (Kacper jest wciąż chory - pozdrawiamy; Maciek miał wyjazd), a co za tym idzie z jednym tylko rezerwowym, przystąpiliśmy do rundy rewanżowej w Jesiennej Lidze Deichmanna.
Tego dnia graliśmy z Lwami (druga ekipa GKSu Katowice, która później dołączyła do rozgrywek) oraz znanymi już: Kangurami i Gepardami. O tym, że mecz meczowi nie jest równy, przekonaliśmy się na własnym pancerzu (skórze) ;) Wcześniejsze wygrane z w/w drużynami wcale nie stawiały nas na uprzywilejowanej pozycji. Każdy może wygrać z każdym, a walka trwa o pierwszego do ostatniego gwizdka sędziego. Ale po kolei...
1. mecz vs. Lwy 2-1. O tym, że można rywalizować ze sobą i razem dobrze się bawić niech świadczy chociażby miły fakt z przed meczu: chłopcy, jeszcze przed meczem wspólnie kopali piłkę nie zważając na "przynależności" klubowe. Na pewno w tej integracji, dużą rolę odegrał nasz były klubowy kolega Natan Misztela, którego serdecznie pozdrawiamy :) A o samym meczu.. Z góry było wiadomo, że walka będzie zacięta i wyrównana. Akcje rozgrywały się pod obiema bramki, kotłowało się zarówno pod naszym, jak i Lwim polu karnym i wyglądało na to, że mecz może rozstrzygnąć jedna sytuacja.. Po jednym z naszych ataków ładnie zza pola karnego uderzył ... (wybaczcie, ale z emocji zapomniałem kto to był, proszę w komentarzu o podanie strzelca), piłka dość szybko zmierzała w światło bramki. Na jej drodze stanął... obrońca Lwów! Intuicyjnie złapał piłkę w ręce i... rzut karny! Do wykonania podszedł Mikołaj Rabczak i pewnym, silnym strzałem pokonał bramkarza. Jednak przeciwnicy doprowadzili do remisu. W bramce świetnie spisywał się Kamil Wywioł, który uprzedzając nieco fakty, rozegrał kapitalne wszystkie spotkania. I kiedy mecz zbliżał się do decydującej fazy, do wykonania po faulu na naszym zawodniku, podszedł nasz "etatowy" wykonawca rzutów wolnych i rożnych - Igor Konowalski. Piłka ustawiona ok. 12 m przed bramką. Igor uderzył mocno i piłka mijając mur spadło prosto pod nogi.. Kuby Augustina, który z zimną krwią, z linii bramkowej wepchnął ją do bramki zapewniając nam zwycięstwo!
2. mecz vs. Kangury 1-0. To był mecz walki a zarazem nie wykorzystanych sytuacji. Graliśmy nieźle, ale chyba za bardzo chcieliśmy szybko rozprawić się z Kangurami. Przeciwnicy też mieli okazje do zdobycia gola, ale zero z tyłu, zawdzięczamy wspomnianemu wcześniej Kamilowi. Mocno starli się Mateuszowie: Misiek i Kędziora, którzy zagrali dobre spotkanie. O naszej skromnej wygranej zdecydowała indywidualna akcja Mikołaja, który popisał się rajdem przez pół boiska i świetnie kontrolując prowadzenie piłki, strzelił nie do obrony.
3. mecz vs. Gepardy 5-2. Dla nieoglądających meczu, wynik może świadczyć, że było lekko łatwo i przyjemnie. Otóż nie! Nie umniejszając przeciwnikom, fakt, że zajmują ostatnie miejsce w tabeli świadczy nie tyle brak umiejętności, co wiek Gepardów. W kadrze oprócz chłopaków z 2004 r. są jeszcze zawodnicy z rocznika 2005 a nawet i 2006! Dzielnie stawiają czoła starszym kolegom. Patrząc na nich, jestem przekonany, że dla Gepardów najważniejsza jest sama gra, możliwość rywalizacji i dobrej zabawy. A nasze Pancerniki, rozpromienione wcześniejszymi wygranymi, myślały, że wygramy z łatwością... Pierwsza połowa: chłopcy chyba za bardzo chcieli. Nie mogliśmy zawiązać żadnej akcji. Raczej nie stworzyliśmy sytuacji bramkowej. To przeciwnicy wyglądali lepiej i bezlitośnie to wykorzystali. Niespodzianka (?) do przerwy 0-2! Zarówno ja, jak i chłopcy bardzo się ucieszyliśmy z przerwy. Trzeba było troszkę chłopaków pobudzić.. Przecież jesteśmy Pancernikami nie Leniwcami! Szybka motywacja i wyszliśmy na drugą połowę pokazując, że nie tylko pancerze mamy twarde ;) Ostro wzięliśmy się do roboty i niesieni fantastycznym dopingiem naszych kibiców (dziękujemy!) szybko zdobywaliśmy przewagę. Sygnał do ataku dał Mikołaj Rabczak, który znowu po solowym rajdzie, strzelił bramkę kontaktową na 1-2. Napór trwał, czego efektem był rzut wolny pośredni na linii pola karnego, podyktowany za podanie do bramkarza. Do piłki podeszli Mikołaj z Igorem. Ten pierwszy dotknął tylko piłki a Igor huknął pod poprzeczkę i mieliśmy już remis 2-2! "Poczuliśmy krew"! Chłopcy grali jak nakręceni. Mateusz Kuc wypuścił Igora na wolne pole, a ten wpadając w pole karne, uderzając po ziemi strzelił na 3-2. Objęliśmy zasłużone prowadzenie. Nasi chłopcy ambitnie walczyli o zmazanie plamy z pierwszej połowy. Gol na 4-2 , padł po podaniu Igora przez szerokość boiska do świetnie ustawionego Kuby Augustina, który jak prawdziwy kiler, bezlitośnie pokonał bramkarza. I był tego taki pewien, że cieszył się z gola zanim jeszcze piłka znalazła się w bramce :) Pieczęć na naszym zwycięstwie postawił, koronując swoją wyborną formę, Mikołaj Rabczak. Będąc sam na sam z bramkarzem ustalił wynik spotkania na 5-2.
Chłopaki, jak widać, nie zawsze przychodzi wszystko łatwo. Każde zwycięstwo trzeba wyszarpać walką na boisku. Przypominam o zaangażowaniu na treningach i ćwiczeniu w wolnych chwilach. Cieszę się z wami, naszymi wygranymi i niech te zwycięstwa będą dobrą prognozą na ostatnią kolejkę spotkań w Lidze Deichmanna. Tam przyjdzie nam zmierzyć się z wyżej notowanymi przeciwnikami. Ale pamiętajcie: to tylko tabela. I tak wszystko zweryfikuje boisko...
Skład Pancerników: Kamil Wywioł, Kuba Augustin, Mateusz Misiek, Mateusz Kędziora, Mateusz Kuc, Igor Konowalski, Mikołaj Rabczak.
ps. Miki zostawiłeś buty w szatni. Wziął je ze sobą tata Mateusza Miśka. Skontaktuj się ze mną lub trenerem Markiem to podam ci do niego numer telefonu.